Po inauguracji IV ligi łódzkiej szkoleniowiec KS-u Andrzej Grzegorek nie miał powodów do zadowolenia. Jego zespół niespodziewanie przegrał wysoko z LKS-em. Jak mówi szkoleniowiec, to kubeł lodowatej wody dla kutnowskiej drużyny.
„Wiedzieliśmy, że to jest specyficzny teren i boisko nie jest tak duże jak w Kutnie. Spodziewaliśmy się, że gra LKS-u będzie głównie bazować na stałych fragmentach gry. Rywale jednak nas kompletnie zaskoczyli, bo po czterech minutach przegrywaliśmy już 0-2. Nie pamiętam takiego spotkania. Dziwi mnie jednak nasza postawa w pierwszych minutach, bo przestrzegałem zawodników, żeby byli bardzo skupieni i spokojnie „weszli” w mecz. Niestety, założenia założeniami, a boisko brutalnie to zweryfikowało”
„Przy wyniku 0-3 mieliśmy w pamięci wiosenny mecz. Szybko udało nam się dojść do rywala i strzelić mu dwa gole. Byłem przekonany, że po przerwie szybko doprowadzimy do wyrównania, a później przechylimy szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Niestety, znów na samym początku straciliśmy gola, a później nie mieliśmy pomysłu na sforsowanie muru defensywnego. Rywale nie przebierali w środkach i grali prostą, a co dla nich najważniejsze skuteczną piłkę. Do tego często „kradli” czas, ale pretensje możemy mieć tylko do siebie”
„Ta porażka to dla nas kubeł lodowatej wody. W Kwiatkowicach w naszej drużynie było za dużo kłótni i niepotrzebnych rozmów na boisku. Musimy to jak najszybciej zmienić. W tym spotkaniu popełniliśmy więcej błędów, niż przez cały okres przygotowawczy. Mam o czym myśleć i na pewno wyciągnę odpowiednie wnioski”
„Przed nami teraz ligowe spotkanie z Borutą Zgierz. Co mogę powiedzieć? Gramy u siebie i nie biorę pod uwagę innego scenariusza, niż zwycięstwo. Musimy zmazać plamę i dać radość naszym kibicom, którzy na pewno są zawiedzeni ostatnim wynikiem”