„Gramy o najwyższe cele, ale nie zapominajmy, że jesteśmy beniaminkiem”

0
1238

Po dwóch meczach ligowych KS ma tylko jeden punkt, jednak Sławomir Ryszkiewicz zapewnia, że kutnowska machina się rozpędza i będzie już tylko lepiej. Szkoleniowiec KS-u opowiedział portalowi EKU24 o trudnych przygotowaniach do sezonu, rewolucji kadrowej czy krytyce, jaka spada na jego zespół. Zapraszamy do lektury!


Porażka i remis – to bilans KS-u po dwóch kolejkach IV ligi. Trzeba przyznać, że to nie najlepszy start.

Z Omegą przegraliśmy wygrany mecz i trzeba to jasno powiedzieć. Z kolei w Skierniewicach w samej końcówce straciliśmy gola i ostatecznie podzieliliśmy się punktami. Jestem w stanie zapewnić, że w meczu z GKS-em II Bełchatów zagramy o wiele lepiej niż w dotychczasowych meczach ligowych, czy w spotkaniu z Maliną Piątek.

Przed środowym meczem w Pucharze Polski kibice zastanawiali się czy przekroczycie barierę dziesięciu goli, a tymczasem sami straciliście dwa.

To boli, że popełniamy błędy w meczu z drużyną, która gra dwie klasy niżej niż my. Przyjęliśmy taktykę rywali „kopnij-biegnij” i gra była po prostu obrzydliwa. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, lecz nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Zmiennicy dostali szansę, ale niestety nie zaprezentowali się tak jak powinni i nie jestem zadowolony. Zresztą o tym pucharowym pojedynku należy jak najszybciej zapomnieć. Teraz przed nami dwa ligowe mecze w Kutnie i chcemy zgarnąć całą pulę.

Między sezonami mieliście w zasadzie tylko miesiąc przerwy, a na dodatek nastąpiła istna rewolucja kadrowa. To chyba nie był wymarzony okres przygotowawczy?

Przyznam szczerze, że tak krótkiego okresu przygotowawczego, a pracuję już w zawodzie blisko 35 lat, chyba nie pamiętam. Nie jestem zadowolony, bo nie mogliśmy za wiele popracować nad motoryką i wytrzymałością. I dlatego w tych pierwszych meczach paliwa starczało nam tylko na 70 minut. Do tego przyszło do nas aż 11 zawodników. Trzeba przyznać, że to nie są zawodnicy którzy przyszli „znikąd”, tylko piłkarze z doświadczeniem III czy IV ligowym. Ale było też sporo zamieszania, bo nie wszyscy byli gotowi do gry i mieli różne problemy.

Czy ta kadra jest optymalna?

Nie mogę narzekać. Transfery, które chciałem, zostały zrealizowane przez zarząd i chwała działaczom za to, bo naprawdę stanęli na wysokości zadania. Większość nowych zawodników jest dość uniwersalnych i mogę rotować nimi na kilku pozycjach. To bardzo ważne, bo liga jest długa. Obecnie do dyspozycji mam 22 zawodników, ale okienko transferowe otwarte jest do końca sierpnia i zobaczymy, jak to będzie.

Taka liczba nowych zawodników na pewno sprawia, że jest duża rywalizacja o skład. Jak wpływa to na atmosferę w drużynie?

Przyznam szczerze, że zespół nie funkcjonuje jeszcze tak jak powinien, ale jestem dobrej myśli. Za nami pierwsze mecze, jest ostra walka o miejsce w wyjściowej jedenastce. Jak sytuacja się ustabilizuje, to wszystko będzie dobrze. Wiadomo, że wyniki buduje się na atmosferze, zaś atmosferę na wynikach. Jak to mówię: ja jestem tym najgorszym i nie chcę, żeby mnie nikt lubił. Ja wymagam od piłkarzy i muszą robić to co każę, bo odpowiadam za wyniki zespołu. U mnie nie ma sentymentów – będziesz grał tak jak ja to widzę, albo czeka Cię ławka. Proste.

Wśród sprowadzonych zawodników jest trzech młodzieżowców. Niestety sporo młodych graczy odeszło z KS-u.

To prawda. Młodzieżowców mieliśmy sporo, ale taka kolej życia, że chłopcy udają się na studia. I taką decyzję podjęło aż sześciu naszych juniorów. Obecnie z IV ligowej kadrze jest dwóch młodzieżowców z Kutna – Adrian Bartczak i Mateusz Maryniak. Bartczak jest moim zdaniem jednym z najzdolniejszych chłopców, jacy pojawili się w ostatnich latach zarówno w KS-ie, jak i MKS-ie. Cenię go, bo cierpliwie czekał na swoją szansę. Zaciskał zęby i pokazał charakter. Gdyby miał lepszą dynamikę, to spokojnie grałby w II lidze, i to już teraz.

A w drużynie juniorów są gracze, którzy mają szansę na włączenie do seniorskiej kadry?

Przykro mi, ale nie widzę takich ludzi. Gdy pojawiają się chłopcy nieźli piłkarsko, to okazuje się, że nie mają charakteru. Junior przyjdzie na trening seniorów, zobaczy że trzeba zasuwać i potem już go nie ma na zajęciach. To nie jest tak, że ja uciekam od stawiania na młodych ludzi. Po prostu oni muszą prezentować pewien poziom i być gotowi na wiele wyrzeczeń. Chcesz grać, to pokaż, walcz – ja na pewno to zobaczę. W piłce po prostu trzeba mieć charakter. Trzeba powiedzieć otwarcie – grając juniorami, wyników nie zrobimy.

A apetyty w Kutnie są olbrzymie…

Twardo stąpam po ziemi i nikomu niczego nie obiecuję. Liga jest naprawdę silna, wystarczy spojrzeć na składy choćby Warty Sieradz, Neru Poddębice czy KS-u Paradyż. Na pewno nie obiecam, że po raz trzeci z rzędu awansujemy i za rok będziemy w III lidze. Mogę zapewnić że, będziemy walczyć o najwyższe cele i moi zawodnicy dadzą z siebie wszystko. Ale jesteśmy beniaminkiem i musimy o tym pamiętać. Druga sprawa to finanse – przeskok z IV do III ligi jest ogromny i tak naprawdę trzeba mieć ponad milionowy budżet. A który klub na to w tej chwili stać? Paradyż od kilku sezonów jest w czubie tabeli, a później odpuszcza…

W ostatnich dwóch sezonach, tak jak trener wspomniał, dwukrotnie wywalczyliście awans. Mimo to, nie brakowało słów krytyki.

W Kutnie pracuje się naprawdę trudno, a trenowałem w wielu klubach. Tu momentami atmosfera jest obrzydliwa. Cały czas szliśmy i idziemy w górę, a mimo to pojawia się dużo nieuzasadnionej krytyki. Co chwilę jest wrzucany kamyczek do naszego ogródka. Mi się to bardzo nie podoba. Ale pewnie to tacy wybrzydzają i krytykują, co nigdy w piłkę nie grali… Na szczęście jest też bardzo dużo kibiców, którzy nas wspierają. I właśnie dla nich chcemy grać i wygrywać. Oni są dla nas bardzo ważni i w każdym meczu zrobimy wszystko, żeby ich zadowolić i żeby z chęcią przyszli na kolejny mecz.

Rozmawiał Łukasz Stasiak
PODZIEL SIĘ