„Kosmiczny mecz” przy Kościuszki, wygrywamy 4-3!

    0
    912
    Ten mecz kutnowscy kibice będą wspominać przed bardzo długi czas. Piłkarze KS-u Sand-Bus Kutno przegrywali do 70. minuty z LKS-em Kwiatkowice aż 0-3, ale ostatecznie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę i wygrali 4-3!

    Kutnowscy piłkarze przystąpili do meczu z LKS-em Kwiatkowice uskrzydleni zeszłotygodniowym zwycięstwem z Ceramiką Opoczno (1-0). Dzisiejsze spotkanie było również ważne w kwestii układu w tabeli, bowiem LKS tracił do kutnian tylko trzy punkty.

    Podopieczni Sławomira Ryszkiewicza potrzebowali zaledwie sto osiemdziesiąt sekund, aby stworzyć sobie pierwszą sytuację bramkową. W 3. minucie po dośrodkowaniu w pole karne strzelał Bartosz Kaczor, ale został zablokowany przez jednego z obrońców.

    W kolejnych minutach gra była dość wyrównana i oba zespoły stwarzały zagrożenie pod bramką. W 10. minucie groźną akcję przeprowadził Piotr Stelmasiak, ale w ostatniej chwili został zablokowany. W odpowiedzi Patryk Nouri dośrodkował w pole karne LKS-u, a tam z piłką z bliskiej odległości minął się Jan Nizioł i skończyło się tylko na strachu.

    W 17. minucie bardzo gorąco zrobiło się w szesnastce KS-u. Z prawej flanki dośrodkował jeden z piłkarzy z Kwiatkowic, piłka trafiła do niepilnowanego Mariusza Woźniaka i po jego strzale z powietrza refleksem popisać musiał się Paweł Sobczak.

    Kilka sekund później kutnowski golkiper zmuszony był jednak wyjąć piłkę z siatki. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego futbolówka trafiła w słupek, a następnie dopadł do niej Radosław Jurkowski i potężnym strzałem z bliska otworzył wynik sobotniej potyczki.

    Po zdobyciu gola drużyna z Kwiatkowic złapała wiatr w żagle i w ciągu kolejnych pięciu minut przeprowadziła dwie groźne akcje. Dwukrotnie w roli głównej wystąpił Mariusz Woźniak — najpierw został zablokowany w polu karnym, a później będąc sam na sam z Pawłem Sobczakiem, strzelił w boczną siatkę.

    Po pół godziny gry wyborną okazję do doprowadzenia do remisu miał Adrian Kralkowski. Z prawego skrzydła w pole karne dograł Oskar Szumer, a będący pięć metrów od bramki „Kralek” uderzył nad poprzeczką. Chwilę później po dośrodkowaniu Bartosza Placka z kolei z piłką w niezłej sytuacji minął się Kamil Zagajewski.

    W ostatnich minutach pierwszej połowy KS mógł prowadzić, choć nadal optyczną przewagę mieli gracze z Kwiatkowic.

    Najpierw w 44. minucie po indywidualnej akcji Kamila Zagajewskiego w polu karnym piłkę z linii bramkowej LKS-u wybił obrońca, zaś sześćdziesiąt sekund później jeden z defensorów z Kwiatkowic tak niefortunnie wybił piłkę, że… ta trafiła w poprzeczkę. Przed przerwą LKS też zagroził bramce Pawła Sobczaka — Radosław Jurkowski zakręcił kutnowskimi defensorami w polu karnym, składał się już do oddania strzału, ale w ostatniej chwili został zablokowany.

    Druga połowa rozpoczęła się fatalnie dla kutnian, którzy nie mogli poradzić sobie z atakującym LKS-em. O ile w 50. minucie kutnowskim defensorom udało się wybić piłkę z linii bramkowej, o tyle trzy minuty później nie byli w stanie zatrzymać Michała Stasiaka i ten podwyższył na 2-0.

    Kutnianie nie mieli pomysłu na grę, często popełniali błędy i w prosty sposób tracili piłkę. Brakowało im też szczęścia, bo w 69. minucie po strzale Mariusza Woźniaka futbolówka przy podmuchu wiatru nabrała niecodziennej rotacji i… wpadła za kołnierz Pawła Sobczaka. Było 0-3.

    W tym momencie wydawało się, że jest już „po meczu” i podopieczni Sławomira Ryszkiewicza doznają bolesnej porażki. To, co działo się później to jednak historia, jakiej nie powstydziłby się Alfred Hitchcock.

    W 72. minucie z szesnastu metrów strzelał Kamil Zagajewski, golkiper odbił piłkę do boku, a tam czyhał już na nią Adrian Kralkowski i zdobył swoją premierową bramkę w barwach KS-u. W ciągu kolejnych siedmiu minut kutnianie doprowadzili do remisu — w 75. minucie kontaktowego gola strzelił Oskar Szumer, zaś w 78. minucie było już 3-3, a na listę strzelców wpisał się Kamil Zagajewski. Trener KS-u Sławomir Ryszkiewicz widząc taki obrót sytuacji, dokonał aż czterech zmian — na boisku pojawili się młodzi Igor Wójcik, Jan Nadolski, Adrian Bartczak i Dominik Dębowski. Podczas gdy gracze z Kwiatkowic opadli z sił, KS złapał drugi oddech.

    To nie był jednak koniec emocji. W 83. minucie jeden z defensorów LKS-u zagrał piłkę ręką w swoim polu karnym, jednak arbiter mimo ogromnych protestów ze strony kutnian, nie wskazał na wapno. Wątpliwości nie miał za to trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Wówczas faulowany w obrębie bramki był Kamil Zagajewski. Arbiter ukarał czerwoną kartką jednego z kwiatkowiczan, podyktował rzut karny, a do siatki trafił Rafał Serwaciński. Cóż za comeback!

    W doliczonym czasie gry KS miał jeszcze dwie stuprocentowe sytuacje, gdy kutnianie atakowali dwóch na bramkarza, jednak zabrakło zimnej krwi i więcej goli już nie padło. Ostatecznie po ostatnim gwizdku sędziego kutnianie mogli cieszyć się z niesamowitego zwycięstwa!

    Za tydzień, w Wielki Piątek drużyna Sławomira Ryszkiewicza jedzie do Bełchatowa, by zmierzyć się z tamtejszymi Zjednoczonymi (3. miejsce w tabeli).

    KS Sand-Bus Kutno 4-3 (0-1) LKS Kwiatkowice
    0-1 18. Radosław Jurkowski
    0-2 53. Michał Stasiak
    0-3 69. Mariusz Woźniak
    1-3 71. Adrian Kralkowski
    2-3 75. Oskar Szumer
    3-3 78. Kamil Zagajewski
    4-3 87. Rafał Serwaciński (karny)

    ŻK: Nizioł, Placek, Nadolski;

    KS: Sobczak — Szumer (84. Dębowski), Kaczor, Kowalczyk (75. Nadolski), Pietrow (79. Bartczak), Nizioł, Placek, Serwaciński, Kralkowski, Nouri (72. Wójcik), Zagajewski;

    PODZIEL SIĘ